FM PiS Warszawa FM PiS Warszawa
399
BLOG

Dlaczego PiS?

FM PiS Warszawa FM PiS Warszawa Polityka Obserwuj notkę 0

Każdy wybór o charakterze pozytywnym – będący afirmacją jakiegoś systemu wartości, poglądów, postaw – ma także swój negatywny aspekt. Pytanie zadane w tytule można więc doprecyzować (tym samym zawężając temat rozważań), i wtedy będzie ono brzmiało: dlaczego PiS, a nie PJN? Byłoby hipokryzją zaprzeczanie temu, że, obok osób przeciętnych (przykładowo: P. Poncyljusz, A. Bielan), w nowej partii znalazło się kilku wartościowych i cenionych przeze mnie polityków (przykładowo: J. Ołdakowski, P. Kowal). To skłania do przemyślenia dotychczas zajmowanych pozycji politycznych, już choćby po to, aby odnowić w sobie motywację do działania. Odpowiedź na postawione pytanie można ująć w kilku punktach:


1.PiS jako jedyna realna, prawicowa alternatywa wobec rządów PO – choć PJN przynajmniej w warstwie deklaracji stara się taką być, to nic nie wskazuje na to, aby grupa polityków, która go stworzyła, była zdolna odgrywać taką rolę w rzeczywistości. I nie chodzi tu tylko o kontakty polityków tej partii z J. Palikotem (którego traktuję jako wykonawcę kontrolowanego rozłamu w PO), co skądinąd nie jest pozbawione znaczenia, choć czasem bywa niedostatecznie głęboko stawiane i analizowane. Cechą konstytuującą PJN jako nowy pomysł na prawicową alternatywę jest nie inny od PiS program (sprawa finansowania partii politycznych, którą PJN chciał się odróżnić na początku swojej działalności, doskonale pokazuje brak realnych różnic programowych, ponieważ ma ona znaczenie trzeciorzędne), ale inny sposób uprawiania polityki. Ten inny sposób uprawiania polityki miałby polegać na jej bezkonfliktowości, czyli de facto ułożeniu sobie innych niż PiS stosunków z establishmentem, ponieważ w polityce doby demokracji medialnej nie ma znaczenia obiektywna (przedmiotowa) niechęć do konfliktu, a jedynie to, jaki jest społeczny odbiór danej partii, a ten kształtowany jest nie przez rzeczywistość polskiej polityki, do której przeciętny Polak nie ma dostępu, ale przez zabiegi establishmentu. Przy czym wejście w taką relację z establishmentem, które dla pomysłu politycznego, jakim jest PJN, ma charakter konieczny i już następuje, w punkcie wyjścia uczyni niemożliwym bycie realną alternatywą wobec Platformy, która już teraz swój byt w polityce ufundowała na reprezentacji interesów establishmentu. PJN co najwyżej może związać się z inną stacją telewizyjną, gazetą, ale już w punkcie wyjścia nie jest dla niego możliwe zdobycie się na rewizję elit.


2.Ale po co nam rewizja elit? I tutaj dochodzimy do kolejnego punktu – problemu postkomunizmu nie tyle w jego politycznym, co społecznym znaczeniu. Chodzi o postkomunizm nie jako odgrywanie kluczowych ról politycznych przez byłych członków aparatu politycznego czy ich reprezentantów – taki postkomunizm siłą rzeczy powoli odchodzi w niebyt. Chodzi o postkomunizm jako taki proces kształtowania elit państwa – politycznych, dyplomatycznych, naukowych, kulturalnych, medialnych, itd. – w którym całe segmenty życia społecznego były wprost dziedziczone z PRL. Chodzi nie o postkomunizm osób, ale o postkomunizm struktur. Ten postkomunizm doprowadził do trwałego zawłaszczenia przestrzeni publicznej przez pewien, dosyć specyficzny, konglomerat wartości, poglądów i postaw, które w sposób zaskakująco trwały skrępowały w Polsce rozwój w pełni pluralistycznej debaty nad kwestiami politycznymi i społecznymi. Poprzez debatę pluralistyczną rozumiem nie tylko taką, w której zapewniona jest formalna możliwość wyrażania różnych poglądów w przestrzeni publicznej, ale także taką, w której poglądy takie mogą być wyrażane na równych zasadach. Problem postkomunizmu ma ciągle centralne znaczenie dla przyszłości Polski (rozdzielanie bowiem przyszłości i najbliższej przeszłości jest zabiegiem tyle chwytliwym, co intelektualnie kompromitującym i żałosnym), i tylko formacja, która postawi go w sposób realny i zdecydowany, może dokonać rzeczywistych przemian w polskim życiu społecznym. Natomiast każdy, kto go postawi, znajdzie się w trwałym konflikcie z establishmentem, dokładnie takim, w jakim obecnie jest PiS. Nie można być partią bezkonfliktową i antykomunistyczną jednocześnie.


3.PJN jako partia formy, a nie partia treści, tj. partia, która w punkcie wyjścia wyodrębniła siebie poprzez określenie innego („ładniejszego”) sposobu uprawiania polityki, a nie innych celów politycznych, z dużą łatwością wpada i będzie coraz bardziej wpadać w to, co określa się mianem „postpolityki”. Skądinąd, nigdy nie będzie ona „udaną” reprezentacją tego sposobu myślenia o polityce, gdyż obok polityków stricte „postpolitycznych”, takich jak P. Poncyljusz, A. Bielan, M. Kamiński, czy od pewnego czasu – niestety – M. Migalski, znajdują się w niej politycy, którzy zawsze zaprzeczali postawie „postpolityczności” – są nimi J. Kluzik-Rostkowska, J. Ołdakowski czy P. Kowal, a także eksperckie zaplecze w postaci choćby M. Cichockiego. Oznacza to, że PJN jest skazany na wieczne zawieszenie pomiędzy polityką a postpolityką, na wieczne wahanie i niezdecydowanie, które będzie źródłem niezdolności do działania. Postpolityka to projekt charakterystyczny dla czasów dzisiejszych, którego w mojej opinii nie było wczoraj i nie będzie jutro, a który rodzi się z liberalnego samozadowolenia – według niego osiągnęliśmy wszystkie istotne cele polityczne, i obecnie coraz bardziej możemy skupić się na zarządzaniu, czasy „polityki”, definiowania wielkich celów zamykając raz na zawsze. Na gruncie polskim nie przyjmuje się on tak łatwo, ponieważ postpolityka jest projektem właściwym dla pewnego typu społeczeństw – społeczeństw przenikniętych duchem indywidualizmu, w którym zanikło pojęcie i poczucie wspólnoty politycznej, zaś Polacy ciągle jeszcze (na szczęście) nie wyzbyli się myślenia w kategoriach wspólnotowych. Dlatego nawet PO, partia najsilniej związana z tym sposobem myślenia o współczesnej polityce, nie mogła w pełni się do niego odwołać, musiała zdefiniować cel polityczny, choć wybrała cel czysto negatywny – trwałe odsunięcie PiS od władzy. I wsparciem autora tego wpisu może cieszyć się jedynie taka partia, która w sposób jednoznaczny i zdecydowany odrzuci myślenie w kategoriach postpolityki, gdyż ta jest współcześnie jednym z największych zagrożeń.


4.J. Kaczyński miał rację, gdy w wywiadzie dla „Gazety Polskiej” twierdził, że PJN jednoczy pod swoim szyldem środowiska, które zawsze były sobie odległe lub wręcz wrogie, a cel tego zjednoczenia jest wyłącznie pragmatyczny. Nie wydaje się, aby taki projekt mógł być trwały – jedynie dobry wynik w wyborach, który wyznaczy nowy cel pragmatyczny, mógłby przedłużyć jego byt na kolejne cztery lata. Co więcej, PJN nie zbliża do istotnego celu, jaki postrzegam przed polską prawicą – budowy szerokiej, wielonurtowej formacji prawicowej, która najpierw będzie przestrzenią dyskusji różnych prawicowych środowisk, aby następnie, w wyniku takiego dialogu, przedstawiać wspólnie wypracowane propozycje polityczne. Nie będzie tak dlatego, że w PJN niemożliwy jest dialog wewnętrzny o istotnych sprawach państwa – program PJN może być jedynie konglomeratem idei J. Kluzik-Rostkowskiej ze środowiskiem „muzealników”, z silnym akcentem postpolitycznym (wkład pozostałych liderów formacji); nie może być inaczej, gdyż pomiędzy P. Kowalem a P. Poncyljuszem albo J. Ołdakowskim a A. Bielanem nie może być żadnej dyskusji o sprawach państwa, bo w każdej z par drugi z wymienionych polityków po prostu nie jest do takowej zdolny.

Tomasz Herbich
 

Blog ten powstał z myślą o prezentacji poglądów i opini członków i sympatyków Forum Młodych PiS. Jeżeli chcesz, by twoja notka ukazała się tutaj, wyślij ją na adres mementi01@ wp.pl.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka