Polska została publicznie upokorzona, do czego doprowadziła postawa prezentowana przez polski rząd w tej sprawie w ciągu ostatnich dziewięciu miesięcy. I nie chodzi tutaj jedynie o obarczanie strony polskiej całą odpowiedzialnością za katastrofę smoleńską. Takie rzeczy, jak publiczne roztrząsanie rzekomej zawartości alkoholu we krwi jednego z polskich dowódców wojskowych albo pouczanie strony polskiej co do tego, jak należy przeprowadzać loty, są czymś nie do przyjęcia w relacjach między dwoma podmiotami, które nawzajem traktują siebie na zasadach równorzędności. Także w swojej treści związanej z przedmiotem raport MAK dowodzi, że Rosja chciała publicznie udowodnić, że Polska nie jest dla niej równorzędnym partnerem. Głosu w tej sprawie nie zabrał jeszcze premier Tusk, ale stanowiska zajęte przez ministra Millera oraz poseł Kidawę-Błońską dają powody, aby podejrzewać, że rząd Donalda Tuska zaakceptuje pozycję państwa podrzędnego w relacjach z Rosją.
Absurdem jest teza, że można stwierdzić wywieranie presji psychicznej przez Prezydenta RP lub któregokolwiek z członków załogi. Próba dowodzenia tej tezy poprzez wskazanie, że sama świadomość obecności najwyższych urzędników państwowych stanowiła presję, jest karkołomna logicznie. Niemniej to właśnie ta teza oraz plotka o rzekomej zawartości alkoholu we krwi jednego z dowódców stały się podstawowym tematem rozważań, i to zarówno w Polsce, jak i zagranicą.
Dla polskiej polityki zagranicznej, jeżeli natychmiast nie przeciwstawimy się raportowi MAK, dzisiejsze wydarzenie będzie miało katastrofalne skutki. Dla naszych sojuszników ze Wschodu będzie ono sygnałem (skądinąd, jednym z kolejnych), że Polska pod rządami Donalda Tuska nie jest zdolna do prowadzenia podmiotowej polityki w relacjach z Rosją. Skoro nie potrafi ona zdecydowanie postawić tak istotnej kwestii, jak ustalenie przyczyn śmierci kilkudziesięciu ważnych (w tym najważniejszych) osób w państwie, to nie ulega najmniejszej wątpliwości, że nie udzieli żadnego wsparcia, gdyby którekolwiek z tych państw starało się wzmocnić swoją niezależność od Rosji. Podobny sygnał o podrzędnej pozycji Polski wobec Rosji dotrze także na Zachód.
Polskie władze muszą w sposób zdecydowany przeciwstawić się raportowi, który dzisiaj ujawniła strona rosyjska. Rosyjska władza postanowiła wykorzystać dochodzenie związane z katastrofą smoleńską do prowadzenia polityki upokarzania Polski. Cynizm tego zachowania przeraża i dowodzi rzeczywistego charakteru tej władzy. Tylko na drodze zdecydowanego i kategorycznego sprzeciwu, w którym połączą się izby parlamentarne z jednej strony oraz rząd i Prezydent z drugiej, można jeszcze uratować polską podmiotowość. Musimy dać sygnał, że nie zgadzamy się na fałszywą narrację wytworzoną na polecenie władz rosyjskich. Jest to konieczne ze względu na polską rację stanu i jest to nasz obowiązek wobec tych, którzy 10 kwietnia stracili życie pod Smoleńskiem.
Tomasz Herbich
Komentarze